piątek, 13 kwietnia 2012

Tuż za rogiem


Wczoraj mąż wypatrzył, że żabi skok od naszego bloku, bez maszerowania do ulicy głównej, a jedynie przechodząc przez boczna furtkę i jakieś 5 minut podrzędna droga, znajduje się….. przedszkole! Matka Polka, czując jeszcze w łydkach reperkusje ostatnich spacerów, szybko wyszukała je w Internecie i po rozmowie telefonicznej z panią menedżerką potruchtała z dziećmi w podskokach do kolejnego przybytku. Przybytek schludny, choć lata swoje ma. Nie zrobił takiego wrażenia jak pierwsze przedszkole, ale i nic specjalnie zarzucić mu się nie dało. Menedżerka bardzo kontaktowa, z dobrym angielskim, właśnie wróciła z Brisbane, gdzie zdobyła dyplom na Southern Queensland University. Przez chwile poczułam się jak w Australii :-). Po długiej rozmowie wyszliśmy z ogólnym pozytywnym wrażeniem, choć trzy kwestie nie dają mi spokoju: 1 – nasza mała królewna będzie jedyną królewną w grupie, bo pozostałe dzieci to chłopcy i jest ich ośmiu, 2 – temperaturę dzieciom mierzą 3 razy dziennie i już przy 37,5 podają Panadol, żeby rzekomo zapobiec zniszczeniom mózgu przez gorączkę (w świetle tej teorii nasze dzieci powinny mieć już teraz bardzo zniszczone mózgi), i 3 – jedną ze stosowanych metod dyscyplinowania dzieci (poza krzesełkiem do rozmyślań maluchów nad swoim zachowaniem) jest pozbawianie ich ulubionej zabawki (ponoć działa najskuteczniej, jednak czyż w sensie emocjonalności dziecka nie jest to zbyt kontrowersyjne?). Kusi nas bliskość tego przedszkola i to, że jest okres próbny 2 tygodni (rodzice mile widziani z dziećmi na początku) – zawsze można zrezygnować. No i chyba zaryzykujemy….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz